Zjawisko presji jest wszechobecne. Obserwując codzienne życie i wydarzenia często zdaję sobie sprawę, jak ogromna musi być ta, z którą spotyka się większość liderów i sportowców wyczynowych, lekarzy czy generalnie wszystkich tych, którym inni patrzą na ręce i oczekują od nich zwycięstw. Przyglądam się i niejednokrotnie widzę, jak ta presja i bezradność uzewnętrzniają się. Przykładem może być wystąpienie jednego z ministrów na konferencji prasowej, kiedy to oskarża on o złe intencje grupę zawodową, którą reprezentuje („to oni…”) z zacietrzewieniem na twarzy. Innym razem, zamroczony natłokiem informacji i zmęczeniem, prezes po 2 minutach rozmowy przestaje słuchać pracownika – nazywam takie zjawisko pozorną obecnością lub też, potocznie, zamianą w zombie. Z drugiej zaś strony obserwuję naszych sportowców i z niedowierzaniem zadaję sobie pytanie: jaką trzeba mieć odporność psychiczną i fizyczną, aby poradzić sobie z tak ogromnymi emocjami, jakich doświadczają? Przykładem jest mecz eliminacji Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2018 pomiędzy Polską a Armenią, w którym Robert Lewandowski strzelił bramkę w doliczonym czasie gry, zapewniając naszej drużynie nie tylko zwycięstwo, ale również cenne 3 punkty. Może właśnie oni podsuwają nam rozwiązanie? Może to najwyższy czas, aby menedżerowie czy politycy zaczęli czerpać ze sprawdzonej wiedzy sportowców i uczyć się od nich tego, co najlepsze, a w szczególności – jak grać zespołowo, do jednej bramki? Sami sportowcy również się tego uczyli, wdrażając kilka istotnych zasad:
- ciągły trening fizyczny – dzięki któremu utrwalają pożądane nawyki poprzez setki powtórzeń (mecze, czyli realna weryfikacja umiejętności, stanowią może 10 % czasu, który spędzają w grze),
- feedback i analiza sposobu gry – aby szybko eliminować popełniane błędy,
- trening panowania nad umysłem i emocjami – po to, aby w trakcie rzutu karnego zachować spokój,
- kontrolowany wypoczynek i regeneracja (wysypianie się, dieta).
Nie spotkałem się jeszcze z przykładem sytuacji, aby jakikolwiek polityk traktował swoją pracę tak profesjonalnie, jak sportowcy. Coraz częściej natomiast mam do czynienia z przykładami menedżerów i prezesów – liderów firm, którzy na trwałe wprowadzają do swojego kalendarza systematyczną aktywność ruchową, starając się jak najczęściej wcielać w życie zasady znane do tej pory tylko sportowcom.
W projekcie BMTM dajemy liderom, menedżerom i specjalistom okazję, aby mogli w ciągu pół roku zmienić o 180° swoje podejście do stresu i do swojej własnej równowagi między ciałem i umysłem – tak, aby zacząć opierać swoje życie o proste zasady, dzięki którym sportowcy odnoszą sukcesy.
Jeden z uczestników naszych projektów, Menedżer Działu Utrzymania Ruchu, na zakończenie powiedział:
„Gdy teraz słyszę, że moi mechanicy nie umieją rozwiązać problemu i „kręcą się w kółko” – idę w ich stronę, biorę kilka głębokich oddechów, staram się ustalić mój stan emocjonalny i zupełnie na spokojnie i szybko znajduję wspólnie z nimi rozwiązanie problemu. Poprzednio, niestety, nasze spotkania kosztowały mnie zbyt dużo nerwów”.
Przykład ten w dobry sposób pokazuje, że w codziennej pracy menedżera także można wychodzić naprzeciw rzuconej piłce i stawić czoła wyzwaniom.
Autorem tekstu jest Marek Małkowicz – trener biznesu, psycholog, coach.